wtorek, 23 czerwca 2015

Rozdział Drugi

-Neymar..- powtórzyłam nieco ciszej i spojrzałam na niego błyszczącymi oczami.
Wyraz jego twarzy nie oddawał żadnych emocji, jedynie kąciki ust delikatnie drgały co jakiś czas, co powodowało lekki uśmiech, który wlepił w swoje wargi.
-Dlaczego tutaj ze mną jesteś?Powinieneś zająć się swoim życiem, a nie litować się nad nieznajomą dziewczyną...- westchnęłam cicho i powędrowałam wzrokiem w stronę uchylonego okna.
Brunet nie odpowiedział na moje pytanie, tylko w ciszy przysunął bliżej mojego łóżka, krzesło na którym sztywno siedział.
-Nie chcę zostawiać Cię samej...
Spojrzałam na niego zaskoczona, marszcząc przy tym lekko brwi.
-Skąd..ty..- nie zdążyłam dokończyć pytania, bo brunet szybko mi przerwał.
- Jesteś tutaj kilka dni, nikt jeszcze do ciebie nie przyszedł...
Westchnęłam cicho i spuściłam głowę, czując jak na nowo łzy gromadzą się w moich oczach. To boli, cholernie boli...
-Nie mam nikogo...- szepnęłam i przejechałam drżącą dłonią po materiale szpitalnej koszuli, która była nieprzyjemna w dotyku.
-Nie bój się, jestem tutaj... - szepnął czule i dotknął delikatnie mojej zimnej dłoni.
Nie byłam w stanie spojrzeć w jego oczy, z których mogłabym wyczytać wszystkie uczucia, które w tym momencie mu towarzyszyły.Z pewnością każdy na moim miejscu bałby się, bałby się o swoje dobro...Ale on?Wydawał się całkiem inny, miałam wrażenie, że znam go od kilkunastu lat, ale była to mylna myśl.
Zerknęłam kątem oka na chłopaka, zaciskał kurczowo palce na swoim kolanie i błądził wzrokiem po całkiem pustym pomieszczeniu.Można było dostrzec zdenerwowanie na jego twarzy, którego nie był w stanie ukryć.Ale dlaczego?
Po chwili ciszy zebrałam się na odwagę i szybkim ruchem odwróciłam swoje ciało w jego stronę powodując natychmiastowy wzrok ciemnookiego na mojej skórze.
-Mógłbyś...mógłbyś opowiedzieć mi coś o sobie? - zmrużyłam delikatnie swoje powieki i uśmiechnęłam się niepewnie w jego stronę.
Na jego twarzy pojawiło się zdziwinie, które szybko ukrył co spowodowało, że moja brew drgnęła lekko ku górze.
-Ja..- podrapał się delikatnie po czole i spojrzał wnikliwym wzrokiem w moją stronę- Pochodzę z Brazylii, ale przeprowadziłem się do Hiszpanii, po to aby robić to co kocham w wymarzonym klubie.
Jestem piłkarzem Barcelony, jest to, to co na codzień robię i co bardzo kocham...A jeżeli chodzi o rodzinę, to mam siostrę i brata, którego traktuje jak swojego...no i kochających rodziców...
Mówił wszystko z niebywałą uwagą , tak jakby każde słowo, które wypowiedział analizował co
najmniej dwa razy.
Sprawił pierwszy raz szczery uśmiech na moich ustach, który gościł jakiś czas na mojej bladej twarzy.
Myślami skupiałam się tylko na jego osobie, która wywołała u mnie niesamowite zaciekawienie i chęć dalszego poznawiania.Tłumaczyłam sobie moje zachowanie tym, że to właśnie jego zobaczyłam od razu gdy otworzyłam oczy, oczy pełne smutku i łez. Chociaż nadal nie byłam pewna tego co mnie otaczało, wszystko w tym momencie wydawało mi się szare i bezuczuciowe.
Do tego towarzyszył mi straszny bół głowy, który przeszkadzał mi we wszystkim co robiłam, w poprawieniu koca, w wyjściu do toalety czy nawet spaniu.
*Następnego Dnia*
Otworzyłam delikatnie zmęczone powieki i mruknęłam cicho pod nosem na widok światła, które podobnie jak wczoraj padało na moje łóżko.
Ostrożnie się podniosłam aby nie odczuć większego bólu, pocierając przy tym małymi piąstkami duże oczy.
Przełknęłam z trudem gule, która zaczęła gromadzić się w moim gardle i rozejrzałam się po pomieszczeniu.
Dopiero po paru chwilach zorientowałam się, że go nie ma...Byłam zupełnie sama...Tylko czego ja się spodziewałam?Ulitowania, opieki?
-Jesteś śmieszna... - powiedziałam cicho i zrzuciłam kołdrę ze swoich nóg, na których od razu pojawiły się ciarki.
Podniosłam energicznie wzrok gdy do moich uszu dotarł cichy skrzyp drzwi...
 
 
--------------------------------
Witam Wszystkich w nowych rozdziale!
Z góry przepraszam, że jest on dosyć krótki, ale ostatnio choruję i nie mam po prostu...siły?
Ale zregeneruje siły od następnego rozdziału, obiecuję!:*
To co?
Do zobaczenia, kochani! 

sobota, 20 czerwca 2015

Rozdział Pierwszy

Otworzyłam mozolnie załzawione oczy i zacisnęłam spiechrznięte usta w wąską linijkę czując na twarzy ostre światło, które dobiegało z żaluzji.
Chciałam przetrzeć dłońmi zmęczone oczy, jednak to było niemożliwe bo kończyny odmówiły mi posłuszeństwa.
Gdy mój wzrok był w pełni sprawny mogłam dostrzec gdzie tak naprawdę się znajduję.
Wszystko wskazywało na jedno...
Moje łóżko dookoła otaczały białe ściany, na których znajdowały się małe szafeczki z lekarstwami.Obok stała mała komódka, na której leżał czarny telefon i sterta  papierów. Wszystko było tutaj takie ponure i nieprzyjemne...
Próbowałam zajrzeć w głąb mojej głowy w poszukiwaniu odpowiedzi na pytanie jak się tutaj znalazłam?Jednak nie znalazłam tego czego oczekiwałam, nie znalazłam nic...Pustka, to jedyne co  określało stan mojego umysłu.
Poczułam jak zimny pot opanował skórę moich pleców, a dłonie zaczęły drżeć pod wpływem silnego impulsu, który przeszył moje ciało. Przęłknęłam z trudem ślinę i jeszcze raz rozejrzałam się po pomieszczeniu.
Zmarszczyłam lekko brwi gdy ujrzałam smukłą sylwetkę mężczyzny siedzącego na niewygodnym, plastikowym krześle.Mogłam dokładnie mierzyć go swoim pustym wzrokiem, bo jego oczy były zamknięte co najwyraźniej wskazywało, że spał.
Czarna czapka delikatnie opadała na jego czoło, przez co nie mogłam dokładnie dostrzec jego twarzy.W dłoni kurczowo trzymał telefon, a drugą trzymał na mojej ociężałej nodze.
Z trudem powstrzymywałam łzy, które gromadziły się w moich oczach.Uczucie, które teraz mi towarzyszyło było najgorszym w moim życiu.
Poruszyłam lekko nogą gdy poczułam silny skurcz w okolicach łydki, zacisnęłam powieki i odchyliłam mocniej głowę na poduszkę.
Powędrowałam ślepo dłonią po białej pościeli, a po chwili natknęłam się na niesamowite ciepło, które spowodowało ciarki na mojej skórze.
Otworzyłam minimalnie oczy i ujrzałam przed sobą zmartwioną twarz chłopaka, którego oczy błądziły po mojej bladej twarzy.
- Już się obudziłaś..- wyszeptał czule i odgarnął kosmyk włosów z mojego policzka.
Odsunęłam się nieco i spojrzałam niepewnie w jego oczy.
-Ja...ja...przepraszam, ale ja...nie mam pojęcia...kim jesteś...- zająkałam się cicho i złapałam w dłoń pościel, która grniotła się pod wpływem silnego uścisku.
Jego ręka zatrzymała się na moim policzku, a brew drgnęła lekko do góry.Po chwili niekomfortowej ciszy chłopak odważył zabrać głos.
-Nie..Nie bój się..- wyszeptał cicho i zabrał szybko ciepłą dłoń- to ja...zadzwoniłem po pogotowie, po wypadku...nie pamiętasz?
Palący ból opanował moje gardło co spowodowało, że nie byłam w stanie wykrztusić z siebie żadnego sensownego zdania.Pokręciłam jedynie głową gdy  ujrzałam, wyczekujący wyraz twarzy chłopaka.
-Ja nie pamiętam...nic...
W sali nastąpiła cisza, głucha cisza, która sprawiła, że czułam się jeszcze gorzej. Wędrowałam wzrokiem po całym pokoju aby tylko nie napotkać palącego spojrzenia bruneta, które wprawiało mnie o szybsze krążenie krwi.
-Pójdę po lekarza.- oznajmił cicho i wstał z krzesła po czym udał się mozolnie w stronę wielkich drzwi.
-Proszę się nie wysilać i starać się mało mówić, dopiero Pani się obudziła, organizm musi się przyzwyczaić..- uśmiechnął się lekko i wstał z krzesła- Myślę, że porozmawiamy dokładniej gdy przyjdą wyniki badań i gdy organizm wypoczynie...Na razie mogę tylko upewnić, że utrata pamięci spowodowana jest wstrząsem mózgu, którego Pani doznała podczas wypadku. Pielęgniarka zajrzy do Pani za godzinę aby podać leki i zmienić opatrunki.
Nie odezwałam się, nie byłam w stanie powiedzieć nic co byłoby teraz sensowne i na miejscu. Przetarłam delikatnie oczy, po to aby po chwili krzywić się z bólu, gdyż moje powieki były jeszcze  opuchnięte.
Po kilku minutach drzwi sali znów się uchyliły, a w progu ujrzałam dwóch mężczyzn ubranych w policyjne mundury.
Okryłam się mocniej kołdrą i lekko podsunęłam plecy ku górze aby móc dokładnie im się przyjrzeć.
-Witam Panią, mamy kilka pytań, w sprawie zeznań...
Zeznania?Ale jakie zenznania?Przecież nic nie pamiętam, to co ja mogę im powiedzieć?
Przetarłam szybko łzy, które spłynęły po moich policzkach i zerknęłam w stronę mężczyzn, którzy już znajdowali się nad moim łóżkiem.
-Nic nie pamiętam, nie pamiętam kim jestem, nie pamiętam moich rodziców, nie pamiętam jak żyłam, a ja mam składać zeznania?- wydusiłam z trudem ostatnie słowa i zacisnęłam mocno wnętrze policzka.
Jeden z nich drgnął, po czym powędrował dłonią do swojej teczki i chwile w niej błądził.
Gdy znalazł to czego jak myślę poszukiwał bez większego namysłu położył na stoliczku obok.
-To Pani portfel, jedyna rzecz, która przetrwała po wypadku.- westchnął drugi na co błyskawicznie zareagowałam.
Wzięłam portfel do drżących dłoni i szybkim ruchem go otworzyłam. Bez większego zastanowienia sięgnęłam po dowód osobisty, rzuciłam przedmiot na nogi i zaczęłam dokładnie oglądać dowód, który w tym momencie był dla mnie najważniejszy.
-Lieta Martinez..- powiedziałam cicho i przejechałam opuszkiem palca po czarno-białym zdjęciu.- A rodzice..a rodzice gdzie są, wiedzą o wypadku?
Unieśli wzrok na moją osobę zza kartek papierów i blado się uśmiechnęli.
-Pani..Pani rodzice nie żyją, z aktów wynika, że zginęli w wypadku samochodowym pięć lat temu...
W przeciągu kilku minut dowiedziałam się, że jestem całkiem samotna.Nie mam rodziców, rodzeństwa ani babci, która opiekowała się mną przez te kilka lat.
W mojej głowie pojawiła się jedna myśl, jak sobie poradzę?Przecież kiedyś wyjdę ze szpitala, a pustka w głowie nadal zostanie.
Mogłam jedynie walczyć ze swoimi myślami, nic innego mi nie pozostało...
Do moich uszu dotarł cichy skrzyp drzwi, a po chwili ciche kroki, które zmierzały w stronę mojego łóżka.
Podniosłam zapłakany wzrok i odgarnęłam długie włosy z mojej twarzy, które utrudniały mi widzenie.
Chłopak usiadł bez słowa na wcześniejszym miejscu i zdjął czapkę ze swojej głowy.Nie wiedziałam jak w tej sytuacji się zachować, to było naprawdę krępujące.Mogłam mu tylko powiedzieć drobne słowo jakim jest dziękuje, bo inne słowa nie byłyby tak wartościowe.
-Dziękuję...gdyby nie ty mogłabym tutaj nie leżeć...- powiedziałam cicho i spuściłam obolałą głowę na dół.
Brunet jedynie posłał mi lekki uśmiech i złączył swoje dłonie razem.
-Mogę poznać Twoje imię?- zapytałam nieśmiało i przetarłam szybko oczy w których znowu widniały łzy.
-Ja...Jestem Neymar...

 
 
--------------------------------------------------------
Myślę, że jesteście zadowoleni z faktu, że rozdział pojawił się tak szybko.
Dlaczego tak szybko?
Jak mam pomysł i zawzięcie do bloga to potrafię pisać codziennie nowe rozdziały. :)
Tymczasem muszę już kończyć...
Do zobaczenia! 

piątek, 19 czerwca 2015

Prolog

Nigdy wcześniej nie zastanawiałam się co by było gdyby... - nawet mimo wydarzeń ostatnich miesięcy. Ale choćbym próbowała, z pewnością nie wpadłabym na coś podobnego.
Jeden wypadek, który zmienił moje życie, wywołał w głowie istną pustkę, czarną dziurę...Która z każdym momentem coraz bardziej się pogłębiała.
Wywołał setki łez, które gromadziły się codziennie w moich ciemnych oczach.
Jedynie ciepła dłoń, która każdego dnia dotykała mojego czerwonego policzka była w stanie zapewnić niewielki uśmiech na bladej twarzy.



Life in the dark | via Tumblr


----------------------------------------------
Witam wszystkich w nowym fanfictionie o Neymarze!
Liczę, że blog uzyska paru czytelników co byłoby ogromnym sukcesem.
Bloga założyłam bardzo dawno, ale dopiero dzisiaj dodaję prolog.
Dlaczego?
Zbliżają się wakacje, oznacza to, że mam dużo czasu na pisanie!
Zobaczymy co będzie dalej. :)